Armaniaki – Chateau de Laubade – vintage kontra XO

Kolejna degustacja w domowym zaciszu, ale obiecuję sobie że następna będzie już wyjazdowa. Tym razem na tapetę idą grube ryby. Chateau de Laubade 1924 i Chateau de Laubade XO.
Z ciekawostek w roku 1924 Stefan Żeromski ukończył pracę nad “Przedwiośniem”, Władysław Reymont otrzymał Nagrodę Nobla, Gershwin rozpoczął komponowanie “Błękitnej rapsodii”, zmarł Lenin i wlano do dębowej beczki degustowany przeze mnie armaniak.
O destylarni.
Destylarnia powstała w 1870 roku w samym sercu apelacji Bas Armagnac w miejscowości Sorbets. W trakcie swojej działalności właścicielami destylarni byli m. in francuski ambasador w Rosji oraz francuski minister finansów i rolnictwa. W 1974 roku stery przejęła rodzina Lesgourgeus, która z największym oddaniem dba o jakość produktów do dnia dzisiejszego. Świadectwem jakości jest uzyskany przez destylarnie w 2014 roku znak “Enterprise du Patrimoine Vivant”, który nadawany jest przez władze w celu uhonorowania firm pielęgnujących tradycyjne metody produkcji.
Degustacja.

W lewym narożniku staje wypust vintage destylowany i wlany do beczki w 1924 r. a zabutelkowany w 1990 r. czyli przynajmniej 65-letni armaniak. W tym miejscu warto przypomnieć, że wiek alkoholu określa się wyłącznie po latach spędzonych w beczce. Fakt, że od zabutelkowania minęło już 30 lat nie wpływa na wiek tegoż armaniaku.
W szranki staje armaniak mieszany w wersji XO, czyli zgodnie z informacją producenta mieszanka destylatów od 15 do 25 lat (nagradzany złotym medalem w San Francisco w 2009 i 2012 r. oraz w Austrii w 2011 r.).
Jako pierwszy XO:
Nos: pomarańcze, karmel, wanilia, zmywacz do paznokci, rodzynkowa owocowość, suszone figi.
Usta: drzewo sandałowe, lukrecja, wanilia i cytrusy.
Finisz: długi, tytoniowy, pieprzny i mocne taniny.

Vintage 1924:
Nos: suszone śliwki, mleko skondensowane, przypalony karmel, orzechy włoskie.
Usta: tytoń, dym wędzarniczy, lukrecja, suszone figi i morele, odrobina orzechów.
Finisz: tytoń, dębina, taniny, ale o dziwo nie tak intensywne jak w wersji XO, finisz krótszy, mniej pieprzny.
Miałem ogromne oczekiwania przed degustacją tak starego alkoholu i na szczęście się nie zawiodłem. Vintage 1924 zaprezentował świetny balans i niezwykłe doznania smakowe. Oczywiście wygrywa to starcie, a punktuję to tak: XO – 6,5/10; vintage 1924 – 8,5/10.
Write a Reply or Comment